Opowieść pełną garścią czerpie z uniwersum GANGSTY.

Ergastulum to miasto złoczyńców i płatnych morderstw, tanich prochów i jeszcze tańszych prostytutek. Przemoc, seks i narkotyki, wszystko, czego potrzeba do pełni szczęścia, jest na wyciągnięcie ręki. Zobacz, jak sobie tu radzi grupa Zmroków, ludzi o podejrzanej moralności i ponadprzeciętnej sile, za którą każdego dnia muszą płacić wysoką cenę.

sobota, 25 marca 2017

Chapter II: #Don't talk to me like that.


 Hej, słoneczka! Rozdział by Wilczy publikuję ja, bo Wilczy ma problemy techniczne, centrum dowodzenia wszechświatem zaniemogło. 



            Zdała sobie sprawę, że ciągle wgapia się w Marco i speszona odwróciła wzrok. Dostrzegła jednak przed tym jego wyrozumiały uśmiech i pytające spojrzenie.
              Przepraszam, mówiłeś coś? – zapytała tonem uczestnika telewizyjnego teleturnieju.
            – Pytałem, czy wrócimy do środka, skoro przestałaś palić. – Marco wskazał na zgaszonego papierosa, którego Tris ciągle trzymała między palcami i którego natychmiast rzuciła na ziemię z krótkim, zdziwionym „Och”, gdy tylko Marco zwrócił jej na ten fakt uwagę. – Trochę wieje, przeziębisz się. – Niebieskie spojrzenie mężczyzny zawiesiło się na gołych nogach dziewczyny. – Nie za zimno już na takie…? – nie dokończył, przygryzając wargi. Pionowa zmarszczka przecięła czoło mężczyzny, którego właśnie coś zastanowiło. – To jeszcze szorty czy już majtki?
            – Ccc… – Tris spojrzała na niego, oceniając, czy on tak na serio. Poważna mina Adriano ostatecznie rozwiała jej wątpliwości.
Wyszli zza klinki, śmiejąc się w głos.
            – Marco! – Powitał ich pełen nagany głos. – Co ty tu robisz?
            Tris i Marco, wciąż rozbawieni, spojrzeli na dziewczynę o ciemnej karnacji i krótkich brązowych włosach, która szybkim krokiem zbliżała się do kliniki.
            – Connie – Marco powitał ją krótkim skinieniem głową, promienny uśmiech nie schodził z jego twarzy. – Jestem tu w sprawie mojej znajomej, która…
            Kobieta wpadła mu w ramiona, całując w policzek
            – Proszę, proszę… – mruknęła pod nosem Tris. – Jaki uroczy obrazek – dodała, krzywiąc się.
            – To ta znajoma? – zapytała, zerkając na Tris, gdy już oderwała się od Adriano.
            – Nie do końca, ale…
            – To ile ty masz tych znajomych, hm? – Wzięła się pod boki, mierząc go niezadowolonym spojrzeniem. – I czemu to same kobiety? – zaśmiała się, jakby próba zamienienia tego objawu zazdrości w żart się powiodła. – Jestem Constance, a ty? – Przedstawiła się, nie czekając, aż zrobi to Marco. Wyciągała do Zaćmionej rękę, uśmiechając się i lekko nachylając w jej stronę. Pachniała prochem strzelniczym.
            – Sklep z bronią – wypaliła Tris i tamta spojrzała na nią zaskoczona. –  To znaczy Tris, mam na imię. Przepraszam… – Szkarłatna uścisnęła dłoń kobiety.
            – Dobry strzał – padło w odpowiedzi. Connie wyszczerzyła ząbki, ale jej uśmiech w dalszym ciągu nie sięgał oczu.  – Zaraz, to ty jesteś nową asystentką doktora Theo?
            – Dokładnie – przytaknęła Tris. – Jestem też…
            Przerwały jej drzwi, które niemal wyleciały z zawiasów.
            Co to kurwa ma być?!– Z wnętrza wydostał się pełen najwyższego oburzenia krzyk, a zaraz za nim w drzwiach pojawiła się Ivrel, wyprowadzana z klinki przez dwójkę najemników. Każdy z nich trzymał ją pod jedno ramię. – Wypędzać krwawiącą kobietę z kliniki?! Dla Zmroków?!

I need a dose man, fuck the vixen.

            Tris zrobiła wielkie oczy, przyglądając się, jak Benriya wyrzucają za drzwi Zaćmioną.
            – Co się dzieje? – zapytała, patrząc na nich. Worick wyglądał, jakby dobrze się bawił, za to Nicolas miał bardzo nietęgą minę.
            – Znowu rozrabia – wyjaśnił jej Worick. – Wygląda na to, że nie chce dla nikogo pracować.
            – Nic chcę! – potwierdziła Iv i niewiele więcej myśląc, złapała za jeden z trzech kubłów, opatrzony napisem „papier” i cisnęła nim prosto w Theo, która właśnie pojawił się w drzwiach swojej kliniki. – I nie będę!
            Theo w ostatniej chwili schylił się, dzięki czemu kosz na śmieci zatrzymał się na framudze drzwi, a nie jego twarzy.
            – Co, do chuja…! – Doktor ledwo zdążył się wyprostować, a Iv trzymała już w górze kolejny pojemnik. Tym razem wybrała niebieski. Wzięła zamach, unosząc go jeszcze wyżej, a gdy pokrywa się obsunęła, na jej głowę zaczęły spadać puste butelki po piwie. Wściekła, rzuciła kubłem przed siebie.
            – Jakim skurwysynem trzeba być, żeby wrzucać szkło do plastiku?!

Momma, what'd you feed the children?
Pills and milk ain't nothin' to mix in

            – Zrobicie coś, czy sprzedać wam bilety na ten spektakl?! – wydarł się Theo, zapalając papierosa, a najemnicy zareagowali i znów złapali Wolf pod ramiona.
            To jest skandal! – Iv nie ustępowała w manifestowaniu swojego powszechnego oburzenia sytuacją, w jakiej się znalazła. – Sprzedali mnie mafii! –       Kopnęła w kamyk, który znalazł się pod jej nogami. Kamyk poszybował prosto w okno kliniki, wybijając w nim dziurę.
            – Rachunek za zniszczone mienie wyślę do pana, Monroe – rzucił Theo za Danielem, który chyłkiem opuszczał klinikę, jakby liczył na to, że nikt w tym rozgardiaszu nie zauważy jego zniknięcia.
            – Tak myślałem – odpowiedział, nie zatrzymując się. – No nic, odejmę jej od pierwszej pensji. – Pomachał im ręką, oglądając się za siebie.
            – Będziesz wnosił oskarżenie, doktorze? – Komisarz stanął w drzwiach, wepchnąwszy dłonie do kieszeni garniturowych spodni i wodził czujnym spojrzeniem po twarzach potencjalnie podejrzanych.
            – Nie teraz – mruknął doktor, zaciągając się szybko kilka razy i wypuszczając dym nosem.
            – Myślałam, że niewolnictwo już zniesiono! – Ivrel majdała wściekle nogami w powietrzu, jako że Benriya podnieśli ją nad ziemię, by nie wyrządziła więcej szkód. – A ty co się gapisz?! – ryknęła, widząc, że Tris się z niej podśmiechuje.
            – Wyglądasz przekomicznie! – wyrzuciła z siebie Szkarłatna, całkiem szczerze i otwarcie śmiała się wkurzonej Zaćmionej prosto w twarz.
            – Ty głupia blacharo – wysyczała Wolf – zmuszają mnie do pracy, której nie chcę, jak tysiące innych Zmroków w tym zasranym kraju, a ty przyglądasz się temu jako jedna z nas i się z tego śmiejesz?!
            Szkarłatna przestała się śmiać. Jej oblicze się nachmurzyło.
            – Nie pogrążaj się – wycedziła, mrużąc oczy. – Nic nie wiesz o Danielu, a pyskujesz jak gówniarz…
            Ivrel prychnęła lekceważąco, ale nic na to nie odpowiedziała. Rozejrzała się na boki, zakłopotana. Jej wzrok zatrzymał się na Marco, a potem przesunął na Connie. I znów wrócił do Marco. Prychnęła jeszcze głośniej.
            – Marco… – Pokręciła z politowaniem głową. – Weź mnie nie osłabiaj…
            – Co? Co ona od ciebie chce? – Constance patrzyła to na Marco, to na Iv. W końcu przyjrzała się Ivrel dłużej. – Zaraz… Ja cię znam! Ty jesteś… – zerknęła szybko na Marco, a ten potwierdził krótkim skinieniem głowy. – Co ty tu robisz?
            – Chyba kpisz, że będę ci się z czegoś tłumaczyć, paniusiu – parsknęła Wolf i spojrzała Marco prosto w oczy. – Nie wierzę, że dalej to ciągniesz.
            – O co chodzi tej furiatce?! – denerwowała się Constance, wskazując na Iv, ale zwracając się do swojego chłopaka.
            – O to, że nie widzisz, co go przy tobie trzyma – odpowiedziała jej Ivrel.
            W niebieskich, zwykle rozmarzonych oczach Adriano pojawił się cień paniki. Próbował dać Ivrel subtelne znaki, żeby się zamknęła, ale ona albo ich nie widziała, albo nic sobie z nich nie robiła.

Oh! No!
No, I can't hide it

            – Ten idiota nie ma sumienia odejść – kontynuowała, uśmiechając się cynicznie – bo przecież zabił ci rodziców, więc jak mógłby na dodatek, nasz dobry, troskliwy Marco, złamać ci to biedne serduszko.
            Connie patrzyła na Ivrel z przerażeniem. Powoli zwróciła oczy na Adriano. A on zaczął zaprzeczać sekundę za późno. Wyrwała rękę z jego dłoni i odbiegła. Nie zatrzymała się, chociaż Marco ją wołał.
            – Jak mogłaś, Iv… – Marco spojrzał na Zaćmioną z wyrzutem. – Dlaczego zawsze musisz być taką jędzą?!
            Wolf uśmiechała się paskudnie.
            – Tylko cię wyręczyłam.
            – Jesteś odrażająca. Jesteś...
            – Daj spokój! – podniosła głos, przerywając wzburzonemu mężczyźnie. – Sam mi mówiłeś! O wyrzutach sumienia, jakie cię dręczą. Ta kobieta przypominałaby ci o nich do końca życia.
            – Nie miałaś prawa. – Marco patrzył na Ivrel z odrazą. – Nigdy ci nie wybaczę.
            – Kiedyś mi podziękujesz – zapowiedziała Wolf, udając, że słowa Marco jej nie dotknęły. – To nie była miłość, tylko poczucie winy.
            – A co ty możesz o tym wiedzieć? – odparował Adriano.
            – No właśnie, co ja, głupi Zmrok, mogę wiedzieć o tak podniosłych uczuciach, nie? – Ivrel podniosła na niego hardy, jasny wzrok. Adriano zacisnął usta, nie zamierzał zaprzeczyć. – A powiedz mi, Marco, skoro tak ją niby kochasz, czemu jeszcze za nią nie pobiegłeś, co?

Another refill ain't gonna fix 'em   

            – Skończyłaś? – zapytał Worick, kiedy skonsternowany Marco ruszył wreszcie za swoją dziewczyną.
            – Tak. – Skinęła głową, zerkając na najemników. – Już od długiego czasu jestem spokojna, nie widać? Możecie mnie wreszcie puścić?
            – No nie wiem. Nie zaczniesz znowu szaleć? – Worick patrzył na nią nieufnie.
            – Nie, obiecuję.
            – Wcześniej też tak mówiłaś.
            – Wcześniej mi odbiło, teraz się tylko wkurzyłam – wytłumaczyła, ignorując Nicolasa, który patrząc na jej usta parsknął i mignął do przyjaciela: „Słyszałeś? TYLKO się wkurzyła…” – Poza tym z każdą minutą księżyca ubywa, więc luz – dodała, jakby to była jakaś najoczywistsza rzecz pod słońcem. Worick starał się znaleźć jakieś logiczne powiązanie tego faktu z tematem, na który rozmawiali, ale szybko zrezygnował. Puścił Ivrel i zwrócił się w migowym do Nicolasa.
            „Ja mam dosyć, idę do domu, a ty rób co chcesz.”
             skinął głową.
            – To co, odświeżyć ci pamięć, Szkarłatna? – Ivrel najwyraźniej poczuła się bardziej bezkarna i postanowiła poszukać kolejnej zaczepki.
            – Do mnie mówisz, zarazo? – skrzywiła się Tris.
            – A ktoś jeszcze tu nie pamięta, jak spuściłam mu wpierdol?
            – Mocne słowa jak na kogoś, kto przegrał. – Tris wyszczerzyła zęby w drapieżnym uśmiechu. – Zapraszam – dorzuciła, wyciągając sztylet.
            Nie dane im jednak było zrealizować planów.
            – Do domu, ale już! – zagrzmiał Theo, próbując zagonić siostrę do środka. – Żadnych walk Dogtagów na moim podwórku!
            Iv zachichotała, obserwując jak Tris ucieka przed bratem, uskakując zawsze w tym momencie, w którym on myślał, że ją złapie.
            – Ał! – Przestała się śmiać, gdy poczuła pstryknięcie w ucho. Spojrzała na Nicolasa ze złością.
            „Idziemy, ale już.”
            – Nie mówię w twoim języku, człowieku… – Już odwracała się z powrotem, kombinując, jak wszcząć bójkę, kiedy Brown postanowił przejść na dialekt międzynarodowy.  Warcząc, złapał ją za kark i prowadził obok siebie protestującą i pomstującą Zaćmioną całą drogę na Ósmą Aleję.


 

4 komentarze:

  1. Co ten Marco ma z tymi kobietami? Biedny, a jeszcze z Krukiem pracuje;) Naprawdę mi go szkoda, a Ivrelka powinna czasami zamknąć buzię. Jest coś takiego jak instynkt samozachowawczy, chyba go zgubiła. Powinna się cieszyć i korzystać z możliwości, które daje praca u Monroe'a, choć to kawał sukinkota jest. Jak wiemy.
    Theo to musi mieć wesoło z Tris. Jemu też współczuję.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Hejka.
    Hmm... Marco zainteresował się majtkami Tris? No, no no ... coś tu się dzieje :)
    Ach i pojawiła się Connie, która być może rozbudziła w Tris nutkę zazdrości? Będzie ciekawie. Ciekawi mnie również, co to za kobieta, czego będzie chciała ...
    Jakoś mnie nie dziwiło, że Iv ciskała pojemnikami w doktorka ... nie wiem, ale nalezy mu się... brak zaufania do tej osoby i tyle :P
    Czyżby Iv miała zdemaskować Adriano? Tak na to wychodziło ... Heh, ciekawie jest :) A Szkarłatna i Iv świetnie się kłócą miedzy sobą. Obie jak są blisko siebie to zawsze sie "poszarpią". Takie akcje to ja rozumiem. Aż chce się czytać dalej :)
    No to Ivrel nieźle pojechała, że Marco nie mógł na nią spojrzeć, być może powiedziała nie to, co powinna... Jednak nerwy wzięły górą. Zauważyłam, że taka nerwówka panuje u nich. Ciągle jeden drugiego atakuje itp.
    Haahah i te słowa Szkarłatnej "zarazo" do Iv :) no bezcenne.
    Jak na razie trochę się pomieszało tym bohaterom i ciekawi mnie, co wydarzy się dalej.
    Wilczy, mam nadzieję, że powrócisz i już nie będziesz miała problemów ze sprawami technicznymi :)
    pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  3. No, jo, a ja się dziwię, co ten rozdział taki znajomy, jak ja sama robiłam akapity i sprawdzałam, czy je git :D No, fajnie, fajnie, boru jak ja lubię scenę z Marco. :D

    OdpowiedzUsuń

Zmroki:

Łączna liczba wyświetleń