Took our dreams and got in line
Held our breath and hoped to die
–
Marco! – krzyknęła Tris i natychmiast tego pożałowała.
Ostatnio widziała go stanowczo zbyt
często i za bardzo cieszyła się na jego widok, a to nie był dobry znak. Już
chciała się odwrócić i odejść, kiedy usłyszała:
– Tris, gdzie cię wcięło ostatnie
kilka dni?
– Robota – odpowiedziała. – Miałam
zadanie od Monroe.
– Ciężko pracujesz.
– Czy ja wiem? – Tris wzruszyła
ramionami. – Po prostu... Wiesz, w klinice nie ma zbyt dużo roboty, a nie chcę
całymi dniami siedzieć sama w mieszkaniu – dodała i przez chwilę łudziła się,
że Marco zaproponuje jej swoje towarzystwo. W sumie sama nie wiedziała, czego
od niego oczekuje. – Nie sądziłam, że własne mieszkanie okaże się tak smutnym i
pustym miejscem.
– Zawsze... Gdy poczujesz się
samotna... – Marco zawahał się przez moment i chyba powiedział coś innego, niż
na początku planował. – Możesz przyjść do Bastarda, postawie ci drinka.
– Tak... Jasne, dzięki – mruknęła
Tris i w tej samej chwili zorientowała się, dlaczego Marco się zawahał. Cały
czas zerkał w tym samym kierunku, gdzie w oddali stała Connie. Tris uśmiechnęła
się i klepnęła go przyjacielsko w ramię. – Idź do niej.
– Co?
– Idź pogadać z Connie. Kochasz ją,
a ona ciebie. Musisz jej tylko wyjaśnić, że Hecate nie miała racji –
powiedziała i pchnęła go lekko do przodu. – No idź.
– Dzięki – rzucił na odchodne i
przyspieszył, by dogonić Constance.
Tris westchnęła ciężko. Który to już raz
obserwowała, jak Marco odchodzi? Czuła się żałośnie i beznadziejnie. Darzyła go
pewną sympatią i mimo wszystkiego, co się w jej życiu wydarzyło, czuła, że
mogłaby na nowo pokochać, że ten mężczyzna mógłby ją uszczęśliwić i odgonić od
niej koszmary. Tylko, że Marco kochał Connie i Tris nie mogła nic z tym zrobić.
– Powodzenia, Marco – wyszeptała i
ruszyła w stronę kliniki.
Dość
sprawnie poruszała się już po Ergastulum i w kilka minut później była już na
miejscu. Swobodnie wmaszerowała do środka i rozejrzała się, ale nigdzie nie
zastała Theo. Zamiast tego, dostrzegła na zapleczu Ninę i Worrica, ale zupełnie
nie zauważyli jej przyjścia.
Nie odezwała się, nie chcąc przeszkadzać.
Worric był sympatyczny, ale wolała zachować dystans. Co do Niny zaś… Nah… Nie
mogła się do gówniary przekonać. Toteż stanęła nieopodal, przysłuchując się
rozmownie, jakby nigdy nic. Przecież nawet się nie ukrywała, więc nie liczy się
to jako podsłuchiwanie.
And all along, we got it wrong
Od dłuższej chwili
obserwowała kątem oka rozmowę Niny i Worrica. Gadali właściwie o niczym. A tym
bardziej o niczym ciekawym. Co było interesujące to maślane oczy dziewczynki,
gdy wpatrywała się w blondyna. I chociaż Tris wydawało się, że bliżej była z
Brownem, może to nie było wcale takie oczywiste.
– Musi być ci ciężko, żyjąc pod
jednym dachem z członkiem Destroyersów – stwierdziła Nina, a Tris mimowolnie
pokiwała na to głową. – Jesteś pewien, że to dobry pomysł?
– Niezbyt mi się to podoba, ale
właściwie to Nick się z nią użera, nie ja – odparł Arcangelo. – Zabroniłem
Hecate choćby zbliżać się do schodów prowadzących na piętro i na razie
stosowała się do tego. Chyba.
– Biedny Nicko…
– Nick jest silny, poradzi sobie –
powiedział Worric i uśmiechnął się do Niny. – Gorzej, że muszę teraz gotować
dla trzech osób.
– Przecież dobrze gotujesz. Pamiętam
jak przyniosłeś mi kiedyś curry – rozmarzyła się dziewczynka.
– Tak, ale dziewucha jest strasznie
wybredna. Tego jeść nie będzie, tamtego jeść nie będzie i wiecznie strzela
fochy – westchnął Worric. – Ostatnio nie chciała zjeść barszczu, bo nie
spodobało jej się coś, co powiedziałem. A przecież musi jeść, żeby wyzdrowiała.
Inaczej nigdy się jej nie pozbędziemy.
Tris
się nie wtrącała się. Czekała, zerkając na tą dwójkę. Cóż… Musiała przyznać, że
Arcangelo nie był zły. Właściwie bardzo pociągający, chociaż nie do końca w jej
typie. Odczekała, aż wyjdzie i wtedy podeszła do Niny, kładąc dłonie na jej
drobnych ramionach i lekko zacisnęła palce.
– Tris?
– Powiedz, Nino… – zaczęła, a na jej ustach
zagościł szatański uśmiech. – Lubisz go?
– Oczywiście, jest bardzo miły – padło w
odpowiedzi.
– Nie o tym mowie. Mowie o tym ‘lubić lubić’.
Takim lubić, co Theo potem gadał, że ludzie zakładają rodziny – wytłumaczyła
Tris, ale nie do końca wiedziała, jak to zrobić.
– Miłość? Chodzi ci o miłość? – zdziwiła się
Nina.
– Ta, no właśnie. Miłujesz go? – zapytała z
grobową miną Szkarłatna, a dziewczynka parsknęła śmiechem.
– Czy kocham Worrica? Nieee… – powiedziała,
ale rumieńce na jej policzkach mówiły z lekka co innego.
–
Nie wierzę ci – prychnęła Tris, krzyżując ręce na ramionach. – Nie ściemniaj,
mnie i tak nie oszukasz.
– Mówię prawdę.
–
Jasne, a tu mi pociąg jedzie – syknęła blondynka, odchylając palcem dolną
powiekę.
– A dlaczego pytasz?
– Z ciekawości, bo się do niego ślinisz.
– Co robię? – jęknęła Nina.
– Robisz maślane oczy, jak patrzysz na tego
blondasa – skwitowała Tris i niby dla zabawy poczochrała Ninę po głowie.
Tarmosząc. Mocno. – Więc?
– Naprawdę ciężko stwierdzić, czy jesteś
złośliwa z sympatii czy tak po prostu – mruknął Worric, wchodząc do kliniki.
– Po co wróciłeś? – nastroszyła się Tris.
– Zapomniałem przekazać, że Nick przyjdzie
dopiero wieczorem.
– Przekazałeś. Do widzenia – skwitowała
blondynka.
–
To jak to z tobą jest, co? Ta złośliwość to wrodzona, czy tylko takie droczenie
się?
– Żebym się z tobą zaraz nie podroczyła –
zagroziła w odpowiedzi na zaczepkę Worrica.
I have a heart that gets on everybody's nerves
– Strasznie jesteś agresywna –
mruknął Arcangelo. – Od razu widać, że jesteś spokrewniona z naszym doktorkiem.
– Masz jakiś problem? – zapytała Tris,
krzyżując ręce na piersi. – Czujesz się tu jak u siebie, nie?
– A co mam się nie czuć?
– Jakoś dziwnie działasz mi na nerwy.
– Daj spokój. Przecież jesteśmy przyjaciółmi –
zaśmiał się Worric i objął blondynkę ramieniem.
– Ujebie ci to łapsko. Przy samej dupie –
zagroziła, mrużąc oczy. – Już chyba mówiłam, żebyś trzymał łapy z daleka.
– Nie bądź taka, Trisiu.
– I żadna ‘Trisiu’, bo serio ci coś zrobię.
– Nie musisz zgrywać takiej niedostępnej –
ciągnął dalej Worric i Szkarłatna zamachnęła się, ale bez problemu zrobił unik.
Ponowiła próbę jeszcze kilka razy, ale efekt był ten sam, więc spojrzała na
blondyna gniewnie. – No już, już. Bez nerwów.
– Ty…! Na pewno jesteś Normalsem?
– Na pewno.
– Jesteś dość szybki, jak na człowieka –
stwierdziła z niezadowoleniem Tris.
– Dziękuję.
– To nie był komplement. Mam cię na oku, koleś.
– To nie tak, żebym stanowił dla ciebie jakieś
zagrożenie. Podejrzewam, że w walce nie miałbym przeciw tobie żadnych szans.
– Mało kto by je miał – prychnęła Szkarłatna. –
Ale już raz mi zalazłeś za skórę.
– Kiedy? – zdziwił się Arcangelo.
– Już nie pamiętasz, jak goniłeś mnie z
Celebrerem?
– O to ci chodzi? – jęknął. – Nie sądziłem, że
będziesz się tak dąsać. Zaćmieni raczej lubią go brać.
– Zazwyczaj tak.
– Ale ty nie jesteś jak inni. To chciałaś
powiedzieć?
–
Niespecjalnie uważam, żebym różniła się od pozostałych – skwitowała Tris. – Ale
znam lepsze rzeczy, niż Celebrer.
– A to ciekawe… Jakie? – zapytał Arcangelo.
– Dużo… Dużo różnych rzeczy – odparła
Szkarłatna i oblizała prowokacyjnie usta. – Ale ty się nie dowiesz.
– A jak ładnie poproszę?
–
Ekhem… – mruknęła cicho Nina i oboje spojrzeli na nią.
–
Ja już sobie pójdę – rzucił pospiesznie Worric i wyszedł.
– Co się tak gapisz? – prychnęła Tris. – Ucz
się. W przyszłości i takie rzeczy ci się przydadzą.
Nie
minęły nawet dwie minuty, jak ktoś znów wszedł do kliniki i ku niezadowoleniu
Tris, tym kimś znowu okazał się być Worric.
– A tym razem, co? – warknęła.
– Nino, zobacz, co znalazłem – powiedział do
dziewczynki. – Wyciągnij ręce – rozkazał i gdy spełniła polecenie, ostrożnie
ulokował na jej dłoniach coś małego i mięciutkiego.
– A ty co? Wszystkim dziewczynkom
kładziesz swojego ptaszka w rączki? –
– Chyba coś mu jest, bo nie mógł odlecieć.
Może się nim zajmiesz? – zaproponował Worric, ignorując komentarz Szkarłatnej.
Mimochodem
jednak uśmiechnął się.
– Mogę spróbować – odparła Nina. – Ale nigdy
nie zajmowałam się zwierzętami. A on jest taki malusi…
– Daj mi to – wtrąciła się Tris. – No daj to –
rozkazała, lecz pomimo szorstkich słów, bardzo ostrożnie wzięła ptaszka na
ręce.
– To nie rzecz, tylko ptaszek – naburmuszyła
się Nina, a Szkarłatna wywróciła oczami.
– Wróbel gwoli ścisłości – poprawiła ją
blondynka. – W dodatku jeszcze młodziutki, ale powinien już umieć latać.
Najpewniej ma coś ze skrzydłem – dodała i lekko dotknęła palcami skrzydeł, a
ptaszek zaskrzeczał cicho.
– Co mu robisz? – oburzył się Worric, gotowy
ratować skrzydlaczka.
– Ma złamane skrzydło – wyjaśniła Tris. – Poza
tym, jest przerażony. Odsuńcie się trochę, do cholery – syknęła i pogładziła
wróbelka po łebku, dzięki czemu momentalnie ucichł.
– Zabiłaś go? – zapytał z przerażeniem
Arcangelo.
–
Jasne. Nie mam nic lepszego do roboty, niż zabijanie wróbli – warknęła
Szkarłatna.
–
Wyglądasz mi trochę na kogoś, kto w wolnym czasie ukręca wróbelkom karki –
przyznał blondyn, a Zaćmiona westchnęła ciężko.
– Też o tym pomyślałam – dodała cicho Nina.
– Żebym wam czegoś nie ukręciła – prychnęła
Tris, szukając czegoś po szafkach. – Nino, przynieś mi dwa patyki i potnij ze
dwa rozłożone gaziki na pół – poinstruowała. – Musimy usztywnić skrzydło. Worric, wyjmij stąd tabletkę – rozkazała,
wskazując brodą na jakiś pojemniczek. – I rozgnieć ją.
– To chyba nie pierwszy raz, jak zajmujesz się
ptaszkiem, co? – zauważył
Arcangelo, przyglądając się Szkarłatnej z nieskrywanym zaciekawieniem i drapieżnym błyskiem w oku.
– A więc słyszałeś, ciulu - mruknęła pod nosem. – Nie – mruknęła beznamiętnie. – Trochę tego
było…
– Ile? – zapytała Nina.
– Niech pomyślę – skwitowała Tris, marszcząc
brwi i pogrążyła się na moment w zadumie. – W swoim życiu wyleczyłam już
dziewięć wróbli, trzy gołębie oraz srokę. Do tego dwa koty i psa…
– Tris, ty… – urwał Worric i razem z Niną
parsknęli śmiechem. – Może powinnaś zostać weterynarzem?
– Po co? Weterynaria nigdy mnie nie
interesowała...
– Tak mówisz, ale w takim razie, dlaczego
leczyłaś tyle zwierząt?
– Tak wyszło – skwitowała Szkarłatna i
wzruszyła ramionami. – Niektóre znalazłam, inne ktoś do mnie przyniósł. Jednego
z kotów leczyłam, będąc w Demonsach, ale o dziwo nikomu nie przeszkadzał. Do
czasu…
– Jesteś zaskakująco dobroduszna dla zwierząt
– stwierdził Worric.
– Nie miałam nic do roboty, więc co mi
szkodziło? Poza tym… Nieważne...
Czy Marco wie, co robi, zapraszając Szkarłatną do Bastarda? Tam przecież Kruk grasuje, nie da mu żyć xD Kurde, ta Tris to ma jakieś kiepskie wyczucie, jeśli chodzi o facetów. Albo jej giną, albo mają inną, albo są skończonymi ciulami. A skoro o ciulach mowa, proszę bardzo. Jednooki panicz.
OdpowiedzUsuńNie wierzę, że Tris sugeruje coś takiego Ninie. Nieeeee, to niemożliwe. Przecież wszyscy wiedzą, że Nina uwielbia Nicka.
Matko, jak ten Worrick mnie wkurza. Tris to go powinna wyrzucić przez najbliższe okno, może by się tyle razy nie wracał. On to robi specjalnie. Pewnie stał pod drzwiami i bezczelnie podsłuchiwał, żeby wejść w odpowiednim momencie. Frajer. Szkoda, że ten ptaszek mu nie odleciał. Jak on mnie wkurza.
Dobra, koniec marudzenia.
Pozdrawiam