Tris zaparzyła jeszcze raz
kawę i rozsiadła się na podłodze, przy kartonach. Marco zajął miejsce przy
biurku, wpatrując się w blondynkę. Chociaż minęło już dużo czasu, odkąd ich
drogi się rozeszły, wciąż czuli się swobodnie w swoim towarzystwie. Spędzili
razem zaledwie miesiąc, podczas gdy Szkarłatna upewniała się, że Marco
wyzdrowieje. Pewnego razu po prostu odszedł.
Jest już nad
ranem. O tej porze nawet ona już śpi. Jak zawsze rozluźniona i ktoś obcy pomyślałby,
że jest bezbronna, a do tego bezwstydna. Przekonałem się, że to nie jest
prawda. Ale jest u siebie. Może robić, co chce i tak też postępuje. Jak każdej
nocy, odkąd się przebudziłem, położyła się obok mnie. Nie mamy do dyspozycji
dwóch łóżek, a spanie w fotelu pewnie jest męczące.
Najciekawsze jest
chyba to, że śpi bez stanika, w luźnym podkoszulku i majtkach, które nie
zakrywają zbyt wiele, ale i tak stanowczo więcej, niż na początku. Chyba jest
jej gorąco, bo leży odkryta, ręką podciągając materiał, żeby odkryć trochę
brzucha.
Pierwsze
noce jeszcze była dość czujna, ale z czasem przyzwyczaiła się do mojego
towarzystwa i teraz smacznie śpi koło mnie. Uśmiecham się pod nosem i biorę
głęboki wdech. Mimo wszystko jestem młodym mężczyzną, a ona zaś piękną, młodą
kobietą, która chyba nie bierze mnie zbyt poważnie, skoro śpi tak lekko ubrana.
A może mnie prowokuje?
To nie pierwszy
raz jak mam ochotę ją pocałować, ale się powstrzymuję. Tym razem również. Po
cichu wstaję, starając się jej nie obudzić. Czuję się głupio, że odchodzę tak
bez pożegnania, ale uznałem, że tak będzie lepiej. Nie mam jak się odwdzięczyć,
więc przynajmniej nie chcę jej dłużej obciążać. I tak powinien był zniknąć z
jej życia już dawno, ale nie potrafiłem.
Choćby dlatego, że
żyła w takim chaosie. Niczego nie umiała znaleźć. Była silna i niezależna.
Dobrze radziła sobie sama, ale jakoś nie mogłem… Poza tym widziałem, że
cieszyło ją towarzystwo. Nie wiedziałem, ile czasu już spędziła sama. Całe dnie
przesiadywała w mieszkaniu lub dla odmiany na całe dnie znikała. Nie wyglądało
jednak na to, żeby miała jakiś przyjaciół. Kogokolwiek.
Opiekując się mną,
chyba czuła się potrzebna. Nie chcę jej tego odbierać. Nie chcę jej też
zostawiać samej. Ale muszę. Obiecałem sobie za to, że jeśli dane będzie mi się
spotkać z nią ponownie, odwdzięczę się za wszystko, co dla niego zrobiła.
Ubieram się po
cichu i zbieram swoje rzeczy. Spoglądam na nią ostatni raz i wzdycham.
Podchodzę bliżej i całuję ją w czoło. Przychodzi mi do głowy, że zostawię przynajmniej
wiadomość, żeby się nie martwiła. Zapisuję coś na kartce i wychodzę.
– Nad czym się tak zamyśliłaś? –
głos Marco wyrwał ją z zamyślenia. Znowu. – Czyżbyś wspominała dawne czasy?
– Skąd wiesz? – strapiła się.
– Chyba wiem, o czym myślałaś.
– Tak. Przyszło mi do głowy, jak wiele się
zmieniło – stwierdziła Tris.
– Nie znowu aż tak wiele. Jesteś taka sama,
jak zapamiętałem.
– To niedobrze – stwierdziła Tris i wreszcie
zabrała się za wypakowywanie rzeczy.
Postawiła ramkę na parapecie i
uśmiechnęła się pod nosem. Adriano dłuższą chwilę wpatrywał się w grupkę na
zdjęciu. Wyglądali na zżytych i bardzo szczęśliwych.
– Kto to? – zapytał w końcu.
– Pracowałam z nimi – odparła Tris. – Ren
zatrudnił mnie jakoś rok po tym jak… Jak się poznaliśmy. Przyszłam tu, gdy
nadszedł czas się rozstać.
– Dlaczego stamtąd odeszłaś?
– Spędziłam z nimi cztery lata. Dużo się
wydarzyło – zamyślała się Tris i przygryzła wargę. Marco rozumiejąc, że wiążą się z
tym jakieś przykre wspomnienia, nie drążył więcej tematu. – Jeden z naszych
przyjaciół zginął i nic już nie było takie samo.
– Przykro
mi.
Put our heart on hold inside
Fade on
– Mnie również – wyszeptała Tris i wyciągnęła
z pudła również nieśmiertelnik. – Należał do niego. Powiedzieli, że powinnam to
zatrzymać. Naprawdę nie wiem dlaczego – dodała, udając rozbawienie, a łańcuszek
schowała do malutkiego pudełka z czerwoną wstążką, a pudełko natomiast do
szuflady w komodzie.
– Musieliście być zżyci – stwierdził Adriano.
– Byliśmy przyjaciółmi. Cała nasza piątka. To
Ren, nasz pracodawca i przyjaciel, znalazł dla mnie Theo. Wiedział, że mam
brata i odszukał go. Chciał, żebym wróciła do rodzinnego miasta.
– Nieśmiertelnik… – zaczął nieśmiało Marco. –
Nie powinnaś sprawdzić, co na nim jest? Niektórzy nagrywają na nich wiadomości
dla swoich bliskich. Może dlatego miałaś to zatrzymać.
– Nie, nie sądzę, żeby była tam dla mnie jakaś
wiadomość.
– Nie zaszkodzi sprawdzić.
– Nawet jeśli, nie chcę wiedzieć – oznajmiła Tris,
marszcząc brwi i oddychając głęboko, by zachować spokój. – To wszystko… Nie
chcę o tym zapominać, ale muszę pozwolić temu odejść. Gdybym znalazła tam jakaś
wiadomość…
– Rozumiem – powiedział pospiesznie Marco. –
Rozumiem. Już dobrze.
– Wypiłeś? Może zaparzę jeszcze kawy? –
zmieniła temat Szkarłatna i wstała z podłogi.
– Nie, nie. Będę się już zbierać – padło w
odpowiedzi. – Musisz się jeszcze rozpakować, a powinnaś odpocząć. Wyglądasz na
zmęczoną.
– No dobrze… Do zobaczenia.
– Do zobaczenia.
Tris jeszcze chwilę wpatrywała się w drzwi, za
którymi zniknął Adriano i powróciła do rozpakowywania rzeczy. Kilka razy
spojrzała jeszcze w stronę szuflady, w której schowała nieśmiertelnik, ale nie znalazła
odwagi, by pójść za radą Marco.
Gdy skończyła, mieszkanie wreszcie nie
wyglądało na opuszczone. Było jej nowym domem. Szkoda tylko, że mieszkała tam
sama, ale chwilowo nie było na to rady. Wyszła więc na balkon. Stamtąd
obserwowała śpieszących dokądś ludzi i westchnęła ciężko. Co prawda, gdyby Loki
żył, nawet nie byłoby jej w Ergastulum, ale nie byłaby sama. W każdej chwili
mogłaby wbić do jego pokoju z butelką wina lub dwoma kubkami gorącej czekolady.
Tęskniła.
And all along, we got it wrong
Rano obudził ją dzwonek do
drzwi. Dziwne, bo nie spodziewała się gości. Może to ktoś od Monroe albo Theo
wreszcie przestał się dąsać. Tudzież domyślił się, kto zajumał mu czajnik. Miała na sobie tylko bieliznę, więc rozejrzała
się po pokoju za czymś do ubrania. No tak… Pochowała rzeczy i nie do końca
pamiętała, gdzie co jest. Dźwięk dzwonka rozbrzmiał ponownie i Tris skierowała
się do drzwi, żeby otworzyć. Gdyby miała szlafrok, mogłaby go teraz zarzucić na
ramiona. No nic, może przy okazji kiedyś sobie go kupi.
Otworzyła drzwi i zamarła, widząc przed sobą
Marco. Otaksował ją wzrokiem i odwrócił głowę na bok, uśmiechając się pod nosem.
Spojrzała dół. No tak. Mógł niemal dokładnie zobaczyć jej biust. Speszona
schowała się za drzwiami, wpuszczając go do środka. Pospiesznie zamknęła drzwi
i ruszyła do pokoju się ubrać.
– Co cię sprowadza? – zapytała, wciągając na
tyłek szorty. – Rozgość się. Będziesz chciał kawy?
– Ja właśnie w tej sprawie – powiedział Marco
i odczekawszy chwilę, zajrzał do pokoju, wyciągając przed siebie torbę na
prezenty. – Coś ci przyniosłem.
– Och, a co to? – zdziwiła się Tris, wciągając
przez głowę siwy top.
– Na górze jesień, ale na dole nadal mamy
środek lata – skwitował brunet.
– Jakiś problem?
– Nie – odparł. – Trzymaj.
Tris zajrzała do torby i uśmiechnęła się. Był
tam śliczny ręcznie malowany czajnik i… Kilogram cukru.
– Marco – zaśmiała się Tris. – Dziękuję. To
miłe z twojej strony.
– Nie będziesz musiała już zabierać czajnika
bratu.
– Racja. Zostaniesz na kawie?
– Nie, wpadłem to tylko doręczyć i muszę iść.
Mam dziś dużo pracy.
– No dobrze. Jeszcze raz dziękuję –
powiedziała i dłuższą chwilę stali patrząc sobie prosto w oczy.
Oh we keep it hush hush hush
Jej
serce już dawno nie biło tak szybko, gdy zatapiała się w głębi oczu Marco.
Przez myśl przeszło jej nawet, że z jego pomocą mogłaby wreszcie ruszyć do
przodu, otrząsnąć się po śmierci Lokiego i uśmiechnęła się lekko. W końcu nie
wytrzymała i speszona odwróciła głowę, by ukryć zażenowanie spowodowane głupimi
myślami. Przez to nie mogła zobaczyć, że Marco zrobił to samo.
– Pójdę już – powiedział. – Do zobaczenia.
– Tak, do zobaczenia – odparła i jeszcze
dłuższą chwilę wpatrywała się w jego plecy, aż w końcu zniknął.
Szybko pobiegła na balkon, gdzie mogła
zobaczyć jak Adriano wychodzi z budynku i wraca w stronę „Bastarda”. Westchnęła
cicho, dłonie zaciskając na metalowej balustradzie. Nawet się nie obejrzał.
Rozczarowana przygryzła wargę i skierowała się do kuchni po kawę. Z kubkiem w
ręce zasiadła w wiklinowym fotelu, wyłożonym kocem i ułożyła się wygodnie, po
raz pierwszy od długiego czasu rozkoszując się ciepłym, słonecznym dniem. W
końcu zasnęła.
Have you had enough,
have you, have you had
enough?
Śniło jej się, że ucieka, a może raczej kogoś
goni? Biegła. Goniła za kimś, rozpaczliwie próbując chwycić jego dłoń, ale nie
mogła. Nie nadążała. Powoli traciła tą osobę z oczu, a to napawało ją
przerażeniem. Otaczała ją ciemność, a teraz miała zostać w tej ciemności
zupełnie sama.
Tym razem nie obudziła z się z krzykiem, za to
wciąż czuła na swoim policzku dotyk czyjejś ciepłej dłoni. Rozejrzała się na
wszelki wypadek, ale nikogo nie było. Dziwne. Nie powinna mieć koszmarów. Nie
brała Celebrera, nie w takich ilościach. Z drugiej strony koszmar mocno różnił
się od tych, które miewała zazwyczaj. Może to dlatego, że wciąż był dzień i
słońce wyjątkowo mocno grzało jak na tą porę roku?
Już miała się podnieść, kiedy dostrzegła
latającego przy poręczy brązowego motyla w czerwone plamy O tej porze nie
powinno już żadnego być. Było za chłodno, a ten jednak latał i miał się dobrze.
Co dziwne nie przestraszył się też, gdy podeszła bliżej. Zamiast tego osiadł na
balustradzie i mogła przyjrzeć mu się z bliska. Wyciągnęła dłoń w stronę
motyla, a on przefrunął i usiadł na jej dłoni.
Nie rozumiała tego, ale uśmiechnęła się blado.
Do jej oczu napłynęły łzy. Z jednej strony widok motyla sprawił, że zrobiło jej
się lżej na sercu. Z drugiej strony poczuła silny smutek. Jakby ktoś po raz
kolejny przypomniał jej, jak wiele straciła. Zawiał wiatr, muskając jej
policzki i znowu miała wrażenie, że czuje czyjś dotyk. Delikatny i kojący.
Przyszedł czas, żeby i tu nadrobić. Ten Marco to ma przeboje z kobietami, nic dziwnego, że Lintu tak lubi mu z tego powodu dokuczać :) W sumie to fajna jest ta relacja pomiędzy nim a Tris, taka nawet zdrowa. I jakże miło z jego strony, że kupił jej czajnik i cukier :D Końcówka nieco smutna, ale nabrałam ochoty, żeby napisać jakiś nowy fragment do Kruka. Pewnie będzie za mną teraz chodzić, a PW i AL są do napisania.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam